To był rewelacyjny weekend. 4-ta runda Driftingowych Mistrzostw Polski odbyła się na lotnisku w Białej Podlaskiej. Zawodnicy mieli okazję już w piątek zapoznać się z trasą. Sekwencja dwóch szybkich łuków przechodzących w zacieśniającą się „patelnię” (zakręt 180 stopni) zmuszała kierowców do zhamowania auta. Predator na trasie czuł się rewelacyjnie! Pierwszego dnia przywitała nas piękna pogoda. Treningi zaczęliśmy o godzinie 16, a już po 18 mój trener kazał mi zakończyć jazdę. Zniszczyliśmy 14 opon… komplet starczał jedynie na dwa przejazdy. W sumie mieliśmy 40 opon, a przed nami dwa dni zawodów. Sobota była niezwykle gorąca. Ja kocham słońce i pomimo gotowania się w samochodzie, w pełnym kombinezonie, kasku i rękawicach – czułam się świetnie! W końcu ludzie płacą pieniądze za saunę, a ja tu miałam wszystko w gratisie 😉 Trening znów był fantastyczny! Auto zostawiało za sobą kłęby dymu! Udało mi się też przejechać kilka fajnych i bliskich par oraz zgubić moich przeciwników w zasłonie dymnej generowanej przez Predatora. Pomiędzy treningami, a kwalifikacjami mieliśmy 4 godziny przerwy. Dopóki siedziałam w samochodzie to nie odczuwałam tak dotkliwie temperatury. Jednak siedzenie i nic nie robienie mnie zmęczyło 😉 Podczas kwalifikacji pierwszy przejazd zupełnie popsułam, dwa kolejne były poprawne dzięki czemu uplasowaliśmy się na 12-tej pozycji dostając się do TOP16. Dzień zakończyliśmy paradą na placu w centrum Białej Podlaskiej.
Drugi dzień był już dużo gorszy. Niestety pogoda nas nie rozpieszczała. Było bardzo deszczowo, włącznie ze sztormem. Poranne treningi w parach, na nawierzchni mieszanej tj. mokro-suchej, były całkiem poprawne. Szkoda, że trwały tylko godzinę. Z drugiej strony – to i tak bez znaczenia, bo walki odbywały się już w pełnym deszczu czyli diametralnie innych warunkach. Ustawiłam się do bitwy. Najpierw był przejazd rozgrzewkowy. Pojechałam go dość zachowawczo, badając przyczepność nawierzchni. Przejazd był bardzo dobry, więc z dużym optymizmem ustawiłam się do pierwszej walki punktowanej. Ruszyliśmy. Wrzuciłam auto z dużymi prędkościami i niezłą prędkością jak na te warunki. Pięknie mi się prowadziło, aż tu nagle przestałam widzieć cokolwiek! Zaparowała mi szyba! Niestety nie zachowałam zimnej krwi i popsułam ten przejazd. Zamiana miejsc i tym razem ja prowadziłam. Ten przejazd był dość poprawny, ale znaczny błąd z pierwszego biegu wyeliminował nas z dalszej walki. Pomimo takiego zakończenia bardzo jestem zadowolona z weekendu. Świetnie się bawiłam! Auto cudownie się spisywało, głównie dzięki mojemu fantastycznemu zespołowi! Mariusz, Stefan, Kryspin – dziękuję za super pracę na miejscu! Grzenio i Mestwin – dziękuję za przygotowanie Predatora! Dziękuję też zespołowi Pawła Treli za poratowanie nas i pospawanie elementów zawieszenia. Ogromne podziękowania dla organizatorów i widzów za cudowny dopping.